Młodzi pisarze

Przede wszystkim o dziełach, które napisane są przez pióra młodych ludzi, ale i ogólnie o książkach.


#1 2009-12-31 23:28:41

shine

Administrator

Zarejestrowany: 2009-12-31
Posty: 9
Punktów :   

Adrian i Magiczne Wrota

Właściwie to pierwsza poważna moja próba pisarska. Proza w stylu HP, pisana dla przyjemności.

Rozdział Pierwszy
List od wróbla

Życie w domu przy ulicy Krakowskiej pod numerem 69 w Rzeszowie zawsze toczyło się spokojnym torem. Pan Janusz zawsze był pierwszy na śniadaniu, które przyrządzała jego żona, Elżbieta. Pan Janusz był przystojnym chudym mężczyzną po trzydziestce. Gdy przypadkowo przeszyje się go wzrokiem, nic nie wyjawia jego sekretu. Otóż, w wieku dziewięciu lat otrzymał tajemniczy list od wróbla. Ptak przyniósł ozdobioną brokatową literą „A” i sklejoną magicznym klejem kopertę. W kopercie znalazł dwa arkusze pergaminu. Pierwszy głosił, że zostaje przyłączony do grona uczniów i uczennic w Szkole Magii o nazwie „Adidoshe”. Na drugim natomiast zamieszczona została lista niezbędnych książek i przedmiotów do pierwszego z dziewięciu stopni wtajemniczenia magicznego. Ale to nie koniec tego, co przetrzymuje w sekrecie. Otóż podobny list mieli otrzymać jego syn, Adrian i córka, Sylwia. Najstarsza była Sylwia( urodziła się w 1995 roku), więc ona jako pierwsza pojechała do szkoły.
Zbliżały się dziewiąte urodziny Adriana. Chłopiec na żaden prezent nie miał ochoty, tylko czekał na tajemniczy list od wróbla.
Zbliżał się początek sierpnia. W ostatnim tygodniu lipca wróbel wleciał przez otwarte na oścież okno pokoju Adriana, wrzucił na stół list i wyleciał. Adrian zauważył, że ptak miał do dzioba miał przywiązany z tuzin listów. Adrian otworzył brązową kopertę i przeczytał pierwszy arkusz pergaminu.

ADIDOSHE SZKOŁA MAGII
Informuję Pana, że zostaje pan przyłączony do grona uczniów i uczennic Szkoły Magii Adidoshe. 31 sierpnia o godzinie 19:00 z Podmiejskiego Dworca PKS w Rzeszowie odjedzie autobus, który zawiezie Pana do rzeczonej szkoły. Dołączam listę potrzebnych podręczników, zeszytów ćwiczeń, czasopism i przedmiotów uczniowi klasy I rzeczonej szkoły. Wszystkie potrzebne przybory można zakupić na niewidzialnym dla ludzi pozamagicznych na straganie koło sklepu „Lidl” w Rzeszowie na ulicy Krakowskiej. Aby zobaczyć stragan należy wypowiedzieć zaklęcie Pokaza przez magicznego rodzica.
Wyrazy wszelkiego szacunku składa
•    Belbruch
Rzecznik spraw czarodziejstwa w Polsce

Adrian przeczytał list ze dwa, trzy razy a następnie przejrzał listę potrzebnych przyborów.

ADIDOSHE SZKOŁA MAGII
Wszyscy uczniowie pierwszego roku nauki powinni posiadać:
Potrzebne przedmioty:

Ubiór:
1 zestaw szat szkolnych
1 podręczny kapelusz z podstawowymi wiadomościami we wnętrzu
Dodatkowy ubiór:
1 zestaw szat zimowych
1 zestaw rękawic ochronnych z futra

Podręczniki i zeszyty ćwiczeń:
Zaklęcia:
Podstawowe zaklęcia poziom 1 Andrzeja Słonego
Czy znasz podstawowe zaklęcia poziom 1 Mariusza Słonego
Magiczne napoje:
Przyrządzamy magiczne napoje (książka służy do nauki magicznych napojów w klasach I-IV)
Joanny Imbrych
Ćwicz przyrządzanie eliksirów z Mistrzem Napojów Magicznych poziom 1 Joanny Imbrych
Przemienianie:
Procesy przemieniania sławnych magów: zrób to i ty Małgorzaty Faraonowej
Poznaj stworzenia przemienione Agnieszki Adrowej
Ćwiczenia do Przemieniania 1 stopień nauki w Adidoshe Agnieszki Adrowej
Latanie na miotle:
Samodzielna konserwacja latającej miotły Macieja „Lotka” Zerzawa
Latanie na miotle jest najprostszą rzeczą na świecie Macieja „Lotka” Zerzawa
Magiczna matematyka:
Uczymy się matematyki z tabelek Janusza Podrawa (książka służy do nauki we wszystkich klasach nauki)
Czasopisma:
Wiadomości magiczne:
1922: 5, 9, 12
1952: 1-5, 12
1966: 10
1999: 1-12
2002: 1-12
10 2007-7 2016: Stała prenumerata

Przedmioty:
1 miotła latająca klasy B co najmniej Berdrok 27
1 różdżka z pióra feniksa o długości 21cm-35cm
1 zestaw magicznych szklanek
1 kociołek o wymiarach 43cm na 50cm
1 wróbel lub chomik przesyłający
1 podręczny zestaw magicznych składników
1 zestaw do pisania (pióro, buteleczka z atramentem i magiczna gumka do kleksów)
3 zestawy 750 arkuszy pergaminu
Dyrektor Zarządu Odpowiedniego Przygotowania Uczniów Na Lekcjach Magii                                        Jan Zaczerny                                         Jan Zaczerny

-Natychmiast jedziemy na stragan!- krzyknął Adrian.- Sylwia był tam po 15 minutach.
-Wsiadaj do samochodu z listą rzeczy. Na razie jedziemy do banku!- Krzyknął tata.
-Po co?- Zapytał zdziwiony Adrian
-A za co to kupisz? Jeszcze zobaczymy, co się zmieniło od moich czasów.
Pięć minut później razem z Sylwią byli w komplecie. Mama porównywała listy Adriana, Sylwii i pana Janusza.
-Nie wiele się zmieniło. Numery czasopism, ale w przypadku Sylwii i Michała tylko prenumeraty…
-Wiem. Tego, co wiem nie musisz mówić.
-I Jeszcze tylko klasa miotły. Teraz jest B, a Sylwia ma D. Ty miałeś A. To na tyle.
Gdy zaparkowali samochód, tata powiedział „Pokaza” i poszedł do kasy bankowej. Adrian oglądał jakieś słodycze, gdy tata zawołał:
-Do podręczników!
Podeszli do wielkiej budki z napisem PODRĘCZNIKI DO NAUKI MAGII. Adrian po kolei wymieniał tytuły podręczników. Sprzedawca krzątał się po całym straganie i szukał potrzebnych Adrianowi książek, a także mruczał coś pod nosem w stylu „ Samodzielna konserwacja latającej miotły 17 magików”. Co to są „magiki”, Adrian nie miał pojęcia.
-Łącznie 114 magików. Na końcu tego rzędu jest stragan z ubraniami, a na początku drugiego z miotłami. Obok z magicznymi stworzeniami i różdżkami. Akcesoria do robienia eliksirów łatwo zobaczyć, jak będziecie przechodzić, a sklep papierniczy na pewno zauważycie po drodze do ubrań- doradził sprzedawca. Tata dał mu papierowy banknot z napisem „100mgk” i 14 „mgk” w monetach. Dopiero teraz Adrian zrozumiał, że magiki to pieniądze czarodziejów. Tata poszedł w stronę końca tego rzędu i zauważył wielki sklep z szyldem WSZYSTKIE RODZAJE KOCIOŁKÓW, AKCESORIA DO PRZYRZĄDZANIA ELIKSIRÓW, MAGICZNE SZKLANKI. TANIO!!! „ELIKSIRY U AMERYKANKI”. W odróżnieniu od budki z podręcznikami, ten sklep był zupełnie zamknięty. Tata Adriana otworzył drzwi i wszedł do ciemnego, niezwykle zapchanego różnymi paczkami i kociołkami sklepu. Sam Adrian wyciągnął listę i podszedł do okna, aby móc się jej przyjrzeć.
-Co tam masz kochanie?- zapytała Adriana jego mama.
-Zestaw magicznych szklanek…
-Pierwszy rok nauki w szkole magii?- Do Adriana podszedł jakiś wysoki i tyły mężczyzna ubrany tak, jakby był kelnerem w najlepszej restauracji w kraju.- W jakiej szkole? Mam tu wszystkie spisy potrzebnych przedmiotów.
-Adidoshe.
-Zaraz, zaraz, już patrzę- sprzedawca spod stosu arkuszy pergaminu wyjął jeden arkusz i poprosił Adriana:
-Ja będę czytać, a ty sprawdzaj- tu sprzedawca wydał z siebie donośne „chm”, odchrząknął i zaczął czytać.- To tak: Zestaw magicznych szklanek- tu „Zgadza się” Adriana.- Kociołek o wymiarach 43cm na 50cm- potwierdzenie.- i podręczny zestaw magicznych składników- kolejne potwierdzenie Adriana.- Już szukam- sprzedawca wziął koszyk na zakupy i zaczął szukać potrzebnych przedmiotów. Po chwili sprawdzał jeszcze, czy wszystko wziął i zaprosił wszystkich do kasy.
-Kociołek 57 magików, zestaw magicznych szklanek 33 magiki i podręczny zestaw składników 17 magików. 107 magików- sprzedawca pokazywał wszystkim ceny, po czym wypisywał je na jednym z arkuszy pergaminu ułożonym na grubym stosie książek typu „Jak obsługiwać klientów?”. Obok sprzedawca miał ze sto tuzinów arkuszy pergaminu.- Proszę, tu jest pokwitowanie, tu zakupy, a koszyk gratis. Zapraszam na zakupy, gdy państwa syn będzie miał pójść do drugiej klasy. Do widzenia!- sprzedawca pożegnał się z klientami, po czym zajął się porządkowaniem sklepu. Adrian niezbyt daleko po drugiej stronie zauważył stragan z szyldem SKLEP PAPIERNICZY: WSZYSTKIE RODZAJE PERGAMINU, PIÓRA, ATRAMENT. Wszyscy stanęli obok budki, po czym Adrian powiedział, podobnie jak każdy „dzień dobry” i przeszedł do rzeczy.
-Proszę zestaw do pisania z piórem, buteleczką atramentu i magiczną gumką do mazania kleksów…- sprzedawca przerwał mu:
-Mamy trzy rodzaje zestawów: z czarnym i niebieskim atramentem, z samym czarnym i z atramentem zmieniającym kolor na zawołanie.
-Zmieniający kolor atrament na pewno mu się przyda, sama taki mam i on się nigdy nie kończy!- wtrąciła się Sylwia.
-To może być.
-52 magiki. Coś jeszcze?
-3 zestawy 750 arkuszy pergaminu A4.
-Jaki rodzaj? Gładki, rysunkowy, do pisania czy śliski?
-Gładki- bez wahania odpowiedział Adrian.
-Jakiej produkcji? Magic Paper, PPPDUSMA czy Papier Najlepszy? Z własnego doświadczenia polecam różne. Będziesz wiedział, jaki kupić za rok.
-Czy…czy to oznacza, że wypiszemy 2250 arkuszy pergaminu- z niepokojem wyjąkał Adrian.
-Pewnie! Mi zabrakło, to leciałem do sklepiku w szkole, ale tam nie kupuj, mają małe zapasy. Za papiery łącznie 48 magików. Łącznie sto magików.
Adrian, Sylwia i ich rodzice wyszli z kolejnego sklepu. Adrian rozejrzał się, czy w pobliżu nie ma żadnych słodyczy, ale była jedynie budka z szyldem: UBRANIA DLA DOROSŁYCH CZARODZIEJÓW. Przeszli dalej, po czym Adrian zauważył dużą budkę, do której daszku była przymocowana tabliczka z napisem UBIÓR MŁODYCH CZARODZIEJI.
-Tak jest sklep z ubiorem!- Krzyknęła nagle Sylwia.- Poznaje go, sama kupowałam tam szaty i te inne!
Sylwia, Adrian i ich rodzice zbliżyli się do dużej budki. Wokół panował ruch prawie równie wielki jak przy straganie z podręcznikami, ale no cóż, podręczniki kupuje się co rok, a szaty co dwa-trzy lata. Otworzyli drzwi i weszli do oświetlanego promieniami słońca sklepu. Natychmiast podeszła do nich jakaś młoda panna z centymetrem.
-Proszę stanąć na wywyższeniu.
Adrian stanął na kole wykonanym z drewna, tak jak dawniej wykonywało się sceny, ale koło było kołem, a więc było okrągłe. Panna mierzyła mu obwód w klatce piersiowej, pasie, wysokość ciało od karku do pasa i od klatki piersiowej do kolan, a następnie od karku do kolan. Wymierzyła mu obwód czoła, po czym powiedziała:
-Kupujecie rękawice ochronne i szatę zimową?
-Raczej tak, Adrian?
-Kupujemy.
-Za szaty łącznie 58 magików, kapelusz 22 magiki…i jeszcze przymierzymy rękawice. Na te ręce powinien pasować rozmiar 3. 16 magików. Łącznie 96 magików- tata podał „100mgk” i wziął dwie niebieskie monety. Przeszli do sklepu z miotłami, z szyldem LATANIE NA MIOTLE.
-Do, której szkoły pójdzie państwa syn?- Zamiast „dzień dobry” powitał Adriana i jego towarzyszy jakiś sprzedawca.
-Adidoshe- powiedziała Sylwia.
-No cóż, na taką wysokość pasuje najnowszy Berdrok 33. Oficjalne zamówienie złożyły szkoły latania na miotle dla swoich uczniów. Ale i cena to 550 magików.
-Może być, mam jeszcze w banku ponad dziesięć tysięcy magików- wypsnęło się tacie Adriana.
-Jeszcze jakieś akcesoria do tego?
-Może…ten zestaw do konserwacji- zaproponował Adrian.
-Razem 595 magików- tata podał sprzedawcy cztery banknoty „200mgk”, po czym wziął jedną złotą monetę. Wyszli z kolejnej budki i przeszli do MAGICZNE ISTOTY. W środku aż roiło się od miauczenia, pohukiwania i pisków.
-Co wziąć, wróbla czy chomika?- Zapytał Adrian Sylwię, która doskonale wywiązywała się z prośby o poradę.
-Ja mam wróbla i jestem z niego zadowolona. Koleżanka ma chomika i mówi, że wróbel jej siostry przekazuje wiadomości dwa razy dłużej.
-Poproszę wróbla…
-Wróbla pocztowego, tak na zaś- poprawił go sprzedawca.-12 magików za dołączone arkusze pergaminu i wróblowe koperty, a za wróbla 55 magików. 67 magików- tata wyciągnął dwa banknoty i otrzymał od sprzedawcy dwie monety. Teraz znów wyszli i naprzeciw zobaczyli RÓŻDŻKI WSZYSTKICH RODZAJÓW. Przeszli na drugą stronę, po czym stanęli obok małego straganu z wielką ilością różdżek.
-Co dla ciebie?
-Różdżkę z pióra feniksa od długości 21-35cm- odpowiedział Adrian. Na stole sprzedawca wyszukał ozdobionej na końcu diamentem różdżki z napisem FENIX.
-Potrzymaj chwilę…tak, doskonała. 50 magików- i sprzedawca schował do szuflady banknot.
-To by było na tyle z zakupów…
-A ja to co?!- przerwała mu krzyknięciem Sylwia, po czym powiedziała nie co przyciszonym i milszym głosem:
-Mam pojechać do szkoły bez przyborów…
-Cześć, Adrian- na stragan wszedł właśnie najlepszy kolega Adriana, Maciek.
-Jak leci?- Zapytał Adrian tonem, jakiego często używa współczesna młodzież.
-Jak zwykle. A u ciebie?
-Jakoś leci. Do jakiej szkoły jedziesz?- zapytał Adrian z nadzieją, że usłyszy „Adidoshe”, ale wbrew jego oczekiwaniom Maciek wyszukał jakiejś kartki i wyjąkał:
-Z-z-z-z-brewobabajagadara…, nie. Zrebabajaga. Tak, Zrebabajaga. A ty?
-Adidoshe- odpowiedział Adrian zawiedziony.
-Powodzenia w nauce magii!- krzyknął Maciek. Wszyscy raz jeszcze przeszli po straganie kupując przybory dla Sylwii, a jakieś czterdzieści minut później Adrian wbiegł do łazienki, umył ręce i włączył telewizor na „Pokemon”.

Rozdział drugi
Trzypiętrowy autobus

Zbliżał się 31 sierpnia, dzień wyjazdu Adriana do Szkoły Magii Adidoshe. 30 sierpnia Adrian wyciągnął zza szafy starą torbę podróżną. Jako że była za szafą nadawała się tylko do specjalistycznego czyszczenia, ale Adrianowi wystarczyło, gdy wyprała się w pralce. Pakował wszystkie podręczniki, ubrania i przybory, gdy mama zawołała:
-Adrian, twój wróbelek przyniósł liścik!
Adrian natychmiast zbiegł po schodach i wyrwał mamie kopertę. Również na tej kopercie była litera „A”. Adrian wziął do ręki ptaszka i zaniósł go do klatki. Była ona wystarczająco duża, aby wróbel mógł przelatywać tu i tam, czując się jak na wolności. Chłopiec schował do torby miseczkę i karmę dla wróbelka, po czym otworzył kopertę. W środku był arkusz pergaminu. Adrian przeczytał:
ADIDOSHE SZKOŁA MAGII
Przypominam, że dziś o 19:00 z Podziemnego Dworca PKS w Rzeszowie odjedzie autokar, który zawiezie Pana do Szkoły Magii Adidoshe. Uroczystość rozpoczęcia nowego roku szkolnego rozpocznie się 1 września o 21:00. Jeżeli liczba nowych uczniów przekroczy 20, powstaną dwie grupy uczniów. Jeżeli przekroczy 40, liczba grup wyniesie trzy, a jeżeli przekroczy ona 60, grup będzie 5.
Wyrazy szacunku składa                        Zastępca dyrektora Szkoły Magii Adidoshe
Fryderyk Bohalski
F. BOHALSKI
Mama prawie natychmiast zapytała:
-Co było w tym liście?
-Przypominają o dacie odjazdu tego autokaru i podają, jak będzie rozdzielane- odpowiedział Adrian, wyciągając miseczkę i karmę dla wróbelka, po czym wsypał do miseczki parę chrupków, wyciągnął chleb, pokruszył go, wrzucił do miseczki i nalał mleko z butelki i wkładając całość do klatki. Wróbelek natychmiast zabrał się do jedzenia, Adrian spakował jego pożywienie i mówił dalej:- Podali, ile będzie grup jak będzie na przykład ponad 20 nowych uczniów- powiedział Adrian i po chwili dodał:- A gdzie jest ta szkoła?
-Tata mówił, że gdzieś w Nowej Zelandii. Podobno to polska szkoła .
Na pewno polska, skoro każdy ma tam polskie imię i nazwisko- pomyślał Adrian, ale na głos powiedział tylko:
-No to pojadę gdzieś dalej niż do Berlina- powiedział Adrian i zachichotał. Wróbelek właśnie skończył jeść, więc umył miseczkę i włożył ją do torby. Zasunął ją, a gdy mama wyszła włączył komputer. Chciał sprawdzić, czy Szkoła Magii Adidoshe ma swoją własną stronę internetową, a co się z tym wiąże, czy można w niej grać w gry wideo. Wszedł na Google i wpisał hasło „Szkoła Magii Adidoshe”, ale najbliższym hasłem było „Hogwart, Szkoła Magii i Czarodziejstwa do której uczęszczał Harry Potter”.
Trudno, ale może i bez komputerów będzie ciekawie. A zresztą może kompy mają, ale nie mają neta- pomyślał Adrian.
Następnego dnia wstał dość wcześnie, i bardzo się zdziwił, gdy zobaczył, że jego tata później przyszedł na śniadanie.
-Przepraszam za spóźnienie, ale zaspałem. Nie usłyszałem budzika- powiedział tata, zabierając się za przygotowaną przez mamę jajecznicę.- Adrian- tata zwrócił się w kierunku chłopca- dlaczego nie jesz?- Adrian natychmiast wziął talerz i łyżkę i zaczął ubierać sobie jajecznice z patelni, po czym zwrócił się do taty:
-Tato, o której dziś wracasz z pracy?
-Kończę o szóstej, więc jak przyjadę wszystko ma być dopięte na ostatni guzik.
-Słyszałeś, co powiedział tata?- Mama surowym tonem zwróciła się do Adriana.-
Masz być gotowy.
-Słyszałem, słyszałem- odpowiedział leniwym tonem Adrian. Nagle dosłyszał brzęk metalu, po czym zorientował się w czym rzecz. Otóż, jego wróbelek wywrócił klatkę. Adrian szybko zjadł jajecznicę i popędził po schodach na górę, do swojego pokoju. Klatka wróbelka leżała przewrócona do góry nogami, a ptaszek rozpaczliwie próbował wyciągnąć nóżkę spod piętra, które zawaliło się. Adrian, kiedy uwolnił wróbelka spod zawalonego pięterka na jedzenie (chociaż ptaszek Adriana jadał na biurku swego właściciela) usłyszał, jak tata zamykał drzwi od domu.
Tata na pewno wyszedł do pracy- pomyślał Adrian.
-Wróbelku, co się stało?- Zapytał ptaszka zrozpaczony Adrian, gdy zobaczył nóżkę ptaszka.- Mamo, wróbelkowi stało się coś w łapkę!
-Trzeba przejść się na stragan i znaleźć lekarza magicznych stworzeń. Sama miałam kiedyś podobny problem z moim Pióreczkiem- zaproponowała Sylwia, gdy zobaczyła ptaszka i zrozpaczonego Adriana.
-Już dobrze, Adrianku- pocieszała go mama.- Pójdziemy na ten stragan. Sylwio- zwróciła się do siostry Adriana.- Weź swoje magiki.
-Dobrze, mamo.
Piętnaście minut później poturbowany wróbelek, ciągle przerażony Adrian, Sylwia i mama nauczająca Adriana:
-Ani mi się wasz płakać po wyjściu z domu.
Wszyscy przeszli po zabudowanych, ale opustoszałych przedmieściach Rzeszowa, aż w końcu Sylwia włożyła do kieszeni rękę, złapała za nią różdżkę i mruknęła, jak je nazwała, Zaklęcie Pokazujące Rzeczy Niedostępne Dla Ludzi Poza Magicznych. Sylwia poprowadziła wszystkich przez stragany, aż w końcu doszła do budki z rysunkiem poturbowanego wróbelka i poturbowanego chomika. Adrian otworzył drzwi i wszedł do jasno oświetlanego promieniami słońca wnętrza.
-W czym mogę pomóc?- Zapytał sprzedawca, ale gdy tylko zobaczył łapkę wróbelka powiedział:- Chodzi o tego wróbelka?
-Tak- odpowiedział drżącym głosem Adrian i usłyszał donośne „Mmm” sprzedawcy.
-Nóżkę wyleczyć się da eliksirem leczącym ptaki z soku, który wyciska się z liścia brzozy i z liścia bermudzkiego drzewa aksolitnego. U nas taki wywar kosztuje piętnaście magików.
-Sylwio, ile zostanie ci pieniędzy?- zapytała cichym szeptem mama.
-Ze sto magików.
-Dobrze, proszę ten eliksir- powiedziała mama. Sprzedawca wziął od Adriana klatkę wróbelka i wyciągnął ptaszka. Położył go na puchowej macie i wylał kilka kropelek wywaru z buteleczki na poszkodowaną nóżkę ptaszka.
-Powinno zagoić się za pięć minut. Siedem magików- powiedział sprzedawca, a mama prawie natychmiast zagadnęła temat, który ucieszonemu, że ptaszek znów spokojnie przechadza się tu i tam Adrianowi, wydał się zupełnie nie potrzebny.
-Przecież mówił pan, że wywar kosztuje piętnaście magików.
-Cała buteleczka na wynos. Cztery magiki za eliksir, dwa za robociznę i jeden na Stowarzyszenie Pomocy Poszkodowanym Stworzeniom i Rośliną Magicznym, w skrócie SPPSiRM.
Mama dała sprzedawcy papierowy banknot „10mgk” i wzięła od sprzedawcy trzy monety. Sprzedawca i klienci powiedzieli sobie „do widzenia”, po czym tylko klienci wyszli. Mama kupiła tylko w sklepie WSZYSTKO DLA MAGICZNYCH STWORZEŃ cztery opakowania karmy dla wróbelków, po czym otrzymane dwie reklamówki, już zapełnione podsunęła swoim dzieciom. Adrian, zanim wziął reklamówkę myślał, że będzie ona piekielnie ciężka, ale gdy już ją otrzymał z ulgą stwierdził, że obawy nie były potrzebne i wsunął do reklamówki klatkę wróbelka razem z ptaszkiem.
-Mamo, która jest godzina?- Zapytał Adrian, gdy obudził się. (po powrocie do domu zrobił sobie drzemkę). Właśnie zajął się wyjmowaniem z reklamówki jedną karm, gdy mama odpowiedziała:
-Dochodzi piąta.
Adrian nakarmił ptaszka i wziął go w objęcie, aby się przytulić do jego piórek. Zaczął kręcić się jak karuzela, co spodobało się wróbelkowi, bo gdy tylko Adrian położył go na biurku, ptaszek zaczął się kręcić. Jeszcze raz zakręcił się z wróbelkiem i wyciągnął z torby miseczkę ptaszka. Napełnił ją karmą. Wróbelek natychmiast zabrał się do pędzlowania jedzenia, podczas gdy Adrian napełnił drugą miseczkę mlekiem i okruszkami chleba. Kiedy wróbelek skończył jeść, jego pan wypłukał obydwie miseczki i włożył je do torby, podobnie jak chleb, butelkę mleka i obydwie karmy. Adrian zbiegł po schodach i wziął jeszcze jeden bochenek chleba. Później wyciągnął z szafki „Pepsi” i zerwał etykietę. Wyrzucił ją do kosza, wypił napój i opłukaną butelkę napełnił niedawno zagotowanym przez Agnieszkę, która zaraz po przyjściu ze straganu zrobiła sobie kakao, mlekiem. Wbiegł po schodach na górę i zajrzał do pokoju Sylwii. Uchylił drzwi i usłyszał, że słucha ze swojego odtwarzacza MP3 piosenki „Jej Czarne Oczy”. Zamknął drzwi i wszedł do swojego pokoju. Włożył do torby jedzenie dla wróbelka, po czym poszedł do pokoju swojej siostry. Słuchała ona nadal piosenki, ale przerwał jej zapytaniem:
-Sylwia…
-Co?
-Ty bierzesz do szkoły odtwarzacz?
-No. I komórkę i laptopa- gdy tylko Sylwia wypowiedziała te słowa Adrian zaczerwienił się i zapytał:
-A można…- Sylwia znów przerwała mu. Chciał powiedzieć „A można tam takie rzeczy trzymać?”, Ale jego siostra najwyraźniej bardzo szybko go zrozumiała.
-Pewnie. Nie nudziłoby ci się bez takich rzeczy? U mnie w klasie każdy ma, choć komórkę.
Adrian wyszedł z pokoju. Spojrzał na stary zegar z kukułką.
-Piętnaście po piątej- mruknął do siebie. Poszedł do pokoju i schował ładowarkę od laptopa do torby. Teraz przypomniał sobie, że sam zastanawiał się kiedyś, dlaczego nigdzie nie ma Sylwii laptopa. Włączył komputer. Zaczął grać w „Harry Potter i Czara Ognia”, grę, która najbardziej przybliża klimaty szkoły magii. Ale po pięciu minutach rozgrywka mu się znudziła i poczuł, że nudę pokona tylko wyjazd do Szkoły Magii Adidoshe. Walnął się na łóżko. Leżał tak kolejne dziesięć minut, aż w końcu poczuł, że zbliża się czas, kiedy wreszcie pokona nudę. Spojrzał na zegarek. Było pół do szóstej. Wstał i poszukał futerału na telefon. Na złotym zapięciu widniał granatowy napis „Nokia”. Z biurka wziął komórkę i leniwie schował ją do etui. Znów położył się na łóżku. Zasnął. Jak długo spał, dowiedział się, patrząc na zegarek. Minęła szósta. Zbiegł na dół, aby sprawdzić, czy jest już tata. Nie było go, więc zmęczony wszedł na górę po schodach. Zajrzał przez dziurkę od klucza na drzwiach do pokoju Sylwii. Jego siostra pakowała do torby laptopa. Adrian otworzył drzwi do swojego pokoju i wszedł do niego. Poszukał torby na laptopa. Nietrudno było ją znaleźć, bowiem w jego pokoju zawsze panował należyty porządek, a już na pewno można było tak powiedzieć, porównując pokój jego i Sylwii. Schował torbę na laptopa (w jego przypadku nie przepuszczała wody do środka. Kiedyś Adrian przez przypadek położył torbę obok umywalki, a kiedy tylko Sylwia chciała umyć rękę, torba zaczęła robić „pipi, pipi) do torby i dokręcił butelki z mlekiem, wodą na czyszczenie miseczek wróbelka i wodą do picia. Później zaczął krzątać się po pokoju w poszukiwaniu odtwarzacza MP3. Podobnie jak torbę na laptopa, tak i odtwarzacz znalazł dość szybko. Włączył piosenkę, a etui z komórką zapiął na dżinsach tak, że nikt nie dostrzegłby jego komórki, gdyby wcześniej nikt mu o tym nie powiedział, a tym kimś mógł być tylko Adrian. Znów położył się na łóżku, czytając książkę „Lew, czarownica i stara szafa”. Zaczął czytać ostatnią stronę dwunastego rozdziału, kiedy ktoś zatrzasnął drzwi frontowe tak, że Adrian prawie podskoczył.
-Jesteś już gotowy, skarbie?!- Zapytała mama.
-Tak, mamo!- Odpowiedzieli jednocześnie Sylwia i Adrian. Adrian jednak, nawet słysząc głośne kroki Sylwii, schodzącej po schodach nie przestał czytać. Wreszcie włożył zakładkę do książki i spakował ją do torby. Spojrzał na zegarek. Było piętnaście po szóstej. Założył swoją torbę i zszedł po schodach. Na dole tata mruczał do mamy:
-Musimy poczekać na Adriana, nie wygłoszę tego tak wcześnie!
Adrian wszedł do kuchni i tata powiedział:
-Jak wiecie, wasz autokar odjeżdża o siódmej. To nie jest Harry Potter. Tu nie ma żadnego peronu 9 i ¾. Normalnie odjeżdża autokar. Poprzednim razem był dwupiętrowy londyński autobus, dwa lata temu wyposażony w silnik Ferrari zwykły autobus. Uprzedzam, że w razie choroby lokomocyjnej należy zażyć Aviomarin lub podobne lekarstwo. O pół do siódmej wyruszamy. Proszę załatwić toaletę i podobne sprawy. Napoje marnujcie tylko, gdy już wsiądziecie do autobusu.
-Ale przemówienie, nie?- Zagadnęła Sylwia Adriana, zmierzającego do toalety.
-Zawsze tak mówi?- Zapytał Adrian.
-Nie. Normalnie mówił, żebym się załatwiła, napiła i tak dalej.- Odpowiedziała, po czym otworzyła okno pragnącemu dostać się do środka wróbelkowi.- Pióreczek, tak martwiłam się o ciebie, już, do klatki!- Krzyknęła i złapała ptaszka, po czym podeszła d o swojej torby. Adrian w tym czasie wchodził do łazienki, kiedy podała tacie kawałek pergaminu. Kiedy Adrian wyszedł i dostał do ręki ów kartkę. Odczytał ją, mrucząc pod nosem jej treść:

Zawiadomienie
Informujemy Sylwię i Adriana Malinowskich, o zmianach regulaminu szkolnego Adidoshe. Adrian Malinowski będzie podlegał regulaminowi CHA1, natomiast Sylwia Malinowska podlegała będzie regulaminowi DZC4. Mamy, że nowy regulamin pomoże naszym uczniom.
KOMITET NAUCZYCIELI SZKOŁY MAGII ADIDOSHE                                    PRZEWODNICZĄCY:
Bartosz Stokłosa
Stokłosa Bartosz
-No i po co mi to, przecież nie znam starego regulaminu.
-A rozdzielanie? Nie znasz?- Zapytała Sylwia, która myślała, że Adrian zapyta „A czego to dotyczy?”.
-No…znam- odpowiedział Adrian.
Poszedł, napić się wody. Przez resztę czasu rozmawiał z Sylwią o wyglądzie Adidoshe, ale punktualnie pół do siódmej tata krótko oznajmił:
-Do wozu!
Dziesięć minut później skręcali w uliczkę, którą można było się dostać do Podmiejskiego Dworca PKS w Rzeszowie.
-Tu nie ma żadnego autobusu!- Krzyknął Adrian.
-Pamiętaj o zaklęciu- powiedziała Sylwia.
-Pokaza- mruknął tata, trzymając różdżkę i rękę w kieszeni. Teraz wszyscy widzieli niesamowicie długi i szeroki trzypiętrowy autobus z anglojęzycznym napisem Adidoshe Magic School. Adrian bez problemu zrozumiał, że chodzi tu mniej więcej o „Szkoła Magii Adidoshe”.
-Kto chce się napić?- Zapytał tata podnieconego Adriana i nieco mniej zdziwioną Sylwię.
-Ja nie- powiedzieli jednocześnie Sylwia i Adrian.
-Weźcie sobie z sakwy po dwieście magików, na pewno wam się przydadzą- powiedziała mama i Adrian, podobnie jak Sylwia wyciągnęli z sakwy po banknocie, a później wysiedli z samochodu, po czym okrążyli autobus w poszukiwaniu drzwi. Znaleźli je przy fotelu w kabinie kierowcy. Jeszcze raz okrążyli autobus w poszukiwaniu drzwi, ale w końcu Sylwia stwierdziła:
-Pewnie kierowca sprawdza, czy do autobusu nie wsiądzie jakiś nieoczekiwany człowiek.
-Może i tak- powiedział Adrian ale i tak święcie zgadzał się z Sylwii stwierdzeniem. Weszli do autobusu i zajęli miejsca. Ku zdziwieniu Adriana autobus był podzielony na przedziały. Adrian wszedł po schodach na pierwsze piętro. Poszukał wolnego przedziału, ale większość miejsc była już zajęta. Poszukał szczęścia na drugim piętrze, ale luz znalazł dopiero na trzecim. Tam przedziały były puste, jednak Adrian wolał mieć towarzystwo, dlatego dołączył do grupy składającej się z dwóch chłopców i jednej dziewczynki.
-Można?- Zapytał.
-Jasne, siadaj- odpowiedział jeden z chłopców.- Nie obraź się, że jestem taki ciekawski, ale chce znać swoich towarzyszy.
-Po, co mamy być towarzyszami?!- Wybuchnął Adrian.- Przecież możemy trafić do różnych grup, kogoś mogą wyrzucić ze szkoły!
-Masz całkowitą rację, ale wyjdź z przedziału i przeczytaj regulamin.
Adrian posłusznie wyszedł i zobaczył umieszczony w brązowej ramce, arkusz pergaminu. Jego treść Adrian odczytał na głos, jednak słyszalnym tylko dla niego głosem:
REGULAMIN PRZYDZIELANIA DO GRUP UCZNIÓW SZKOŁY MAGII ADIDOSHE
1. Jeżeli zajmie się przedział, w którym zagoszczą się na tę podróż również inni uczniowie, w razie konieczności przydzielania do grup będzie się przydzielonym wraz ze swoimi podróżnymi towarzyszami.
2. Jeżeli zajmie się samotny przedział, nastąpi wybieranie losowe.
Adrian ponownie wszedł do przedziału, tym razem od razu przedstawiając się:
-Jestem Adrian Malinowski. No to ja się przedstawiłem i wy się przedstawcie. Jak pewnie wiecie, mam dziewięć lat. A wy? Opowiedzcie o sobie. Ja lubię słuchać techno i grać w gry komputerowe. A wy?- Adrian w tej chwili położył swoją torbę na wolnym miejscu. Chłopiec,
który poprosił Adriana o przedstawienie się sam przedstawił się:
-Jestem, Kuba. Też pójdę do pierwszej klasy. Lubię hip-hop i również techno. Mam nowy komputer i gry na niego. Jajo, tak, jajo, taki pseudonim ma moja siostra. Ona sama pójdzie do czwartej klasy.
-Tak samo jak moja- dodał Adrian.- One chyba się lubią, bo…bo mówiła mi, że lubi taką dziewczynę, co się nazywa jajo.
-Twoja siostra ma na imię Sylwia?- Zapytał Kuba.
-No- odpowiedział Adrian, ale błyskawicznie zapytał:- A twoja?
-Moja Agnieszka.
-Ojej, ile to Sylwia opowiadała o tej dziewczynie. To pewnie ona ma chomika? A twoja druga siostra ma wróbla?
-Skąd ty to wszystko wiesz?- Zapytał zdenerwowany Kuba.
-Od Sylwii, a skąd?
-To ona wszystko wie?
-No prawie.
-Ja jestem Justyna Stokłosa, jestem córką Bartosza Stokłosy, no wiecie, tego przewodniczącego Komitetu Nauczycieli Szkoły Magii Adidoshe- dziewczynka przedstawiła się, zaraz pochwaliła, a potem jeszcze dodała:- Lubię muzykę i Simsy. Idę do pierwszej klasy.
-A ja jestem Dzięcioł, tak mówią do mnie, a przynajmniej mówili do tego czasu na mnie przyjaciele. Na imię mam Piotrek. A na nazwisko Będziecki. Mówicie do mnie jak chcecie. Lubię muzykę no i Simsy, tak jak Justyna.
Ledwo co skończył mówić, a autobus ruszył. Kierowca włączył radio. Leciała jakaś rozrywkowa piosenka, tak że czworo dziewczyn z przeciwległego przedziału wyszło na korytarz i zaczęły tańczyć. W ślady poszło także dwoje dziewczyn z przedziału obok Adriana a także troje chłopaków z przedziału, który znajdował się obok przedziału, z którego wyskoczyło czworo dziewczynek. Adrian usłyszał, że na dole panuje balanga, zresztą tak było. Z ich przedziału wyszła Justyna, trzymając Piotrka jak żona. Adrian i Kuba ryknęli śmiechem, gdy tylko wyszli, ale i w końcu Kuba wyszedł. W ślady za nim poszedł Adrian. Na korytarzu było już bardzo dużo uczniów, nie tylko pierwszoroczniacy, ale również młodzi czarodzieje, którzy szli już do ósmej, niekiedy do dziewiątej klasy. Wszyscy nawet na ciasnym (jak dla tylu uczniów) korytarzu niezwykle się bawili. Na korytarzu zapłonęły kolorowe lampy. Zabawa była cudowna. Trwała do późnej nocy. Najdłużej wytrwali wszyscy z Adriana przedziału i czworo dziewczyn, które wyszły pierwsze. W końcu jednak i oni się zmęczyli i weszli do swoich przedziałów. Adrian wyciągnął butelkę wody i napił się a także nakarmił wróbelka, otworzył okno i wyczyścił miseczkę, a potem schował ją do torby. Położył się na fotelu (nie wziął ze sobą materaca, a taki mieli Kuba i Piotrek).
Był późny ranek, kiedy się obudził. Wyglądając przez okno, można było sądzić że są teraz w Turcji. Michał wyciągnął kanapki zjadł parę kęsów, ale poczuł, że wcale nie jest głodny, dlatego schował je do torby. Dopiero teraz zorientował się, że w przedziale nikogo nie ma. Wyszedł na korytarz i przejrzał wszystkie przedziały. Prawie wszystkie były puste, tylko nieliczni jeszcze zdrowo chrapali. Zszedł na dół. Tam również panowała puścizna. Dopiero na parterze znalazł Piotrka.
-Czego nie ma nikogo w przedziale?- Zapytał go Adrian.
-Według tradycji Szkoły Magii Adidoshe, zawsze podczas drugiego dnia podróży, a więc pierwszego września, o godzinie 11:30 rozpoczyna się balanga. Wszyscy uczniowie, zarówno ci, którzy rozpoczną naukę w szkole, jak i ci, którzy jadą aby zasięgnąć ostatnich lekcji swojej nauki w naszej szkole, i wszyscy, którzy uczęszczają do tej szkoły, spotykają się aby dowiedzieć się coraz to więcej nowych rzeczy o szkole. Dlatego też oznajmiam, że wszystkie przedziały na ostatnim piętrze zajmują pierwszoklasiści, natomiast połowę przedziałów na drugim drugoklasiści, a drugą połowę młodzi czarodzieje rozpoczynający trzeci i czwarty rok nauki. Piątoklasiści i dzieci które rozpoczną szósty rok nauki zajmą całe piętro a pozostałe dzieci i młodzież- parter- oznajmiła jakaś pani która siedziała obok kierowcy.
-No to ta pani już wszystko ci wyjaśniła. Adrian wrócił do przedziału i napił się wody, a chwilę później wyszedł na korytarz, aby zobaczyć, co się święci. Była już tam pani, która wygłosiła całą mowę i mruczała coś do jakiegoś pana, który stał obok niej:
-Jeszcze parę minut…poczekajmy na wszystkich…nie możemy zacząć bez wszystkich…brakuje jeszcze tylko kilku uczniów- takie słowa pani powtarzała jeszcze przez kilka minut aż wreszcie pan powiedział:
-Zaczynamy wreszcie?
-Możemy.
Nastąpiła krótka chwila ciszy, potem pan i pani odchrząknęli i pani rzekła:
-Dzień dobry, nowi uczniowie!
-Dzień dobry!- Odrzekły chórem wszystkie dzieci.
-Jestem Bartosz Stokłosa. Na pewno słyszeliście o mnie. Jestem przewodniczącym Komitetu Nauczycieli Szkoły Magii Adidoshe- powiedział pan, a później odezwała się pani:
-Nazywam się Joanna Słęk i jestem dyrektorem Szkoły Magii Addoshe. Pan Stokłosa opowie wam o historii naszej szkoły.
-Szkoła Magii Adidoshe została założona przez Władysława Słęka w 1258 roku. Zainspirowani wykonywanymi przez ojca sztuczkami magicznymi jego dzieci postanowiły po śmierci ojca kontynuować jego dzieło. Tak szkoła była przekazywana od jednej osoby do drugiej. Druga wojna światowa dotknęła szkołę, ponieważ jej budynek częściowo spłonął. W 1954 roku Franciszek Słęk odbudował szkołę, dzięki czemu nadawała się do użytku. Przebudował również niektóre pomieszczenia, które nadal nadawały się do użytku. To właśnie w nich po częściowym zniszczeniu budynku szkoły odbywały się lekcje. Na tych wakacjach w szkole został przeprowadzony remont. Po Władysławie Słęku zostały między innymi jego dzieła, które wykorzystacie w dziewiątej klasie jako podręczniki nauki. Ich rękopisy są regularnie odnawiane przez magię. Można je obejrzeć w bibliotece naszej szkoły posiadającej ponad 250 tysiące ksiąg zarówno do nauki magii, jak i księgi teorii i historii magii. Myślę, że pierwszy rok nauki magii w szkole Adidoshe spodoba wam się, tak że z przyjemnością wrócicie do szkoły za rok, a nawet za pięć lat. Czy macie jakieś pytania?- Wygłosił. Nikt nie miał pytań, dlatego wszyscy wrócili do przedziałów, nasłuchując, co będzie miał pan Stokłosa do powiedzenia w starszych klasach. Nic jednak nie mogli zrozumieć, nawet przykładając sobie ucho do podłogi, więc dali sobie z tym spokój.
Wreszcie wjechali do Nowej Zelandii. Jechali jeszcze przez sporą część kraju, aż wreszcie Adrian dostrzegł wielki budynek z napisem, który latał wokół niego. Głosił on SZKOŁA MAGII ADIDOSHE.
Ten napis musi być magiczny- pomyślał Adrian.- W końcu cała szkoła jest magiczna. No chyba.
-Ale!- Delektowały się dzieci z sąsiednich przedziałów, ale Adrian nie dostrzegł poza napisem niczego wyjątkowego. Zastanawiał się tak, czym tak zaszczycają się pozostali, aż w końcu zrozumiał. Szkołę otaczała krystalicznie czysta rzeczka, a przy wielkiej bramie nie było niczego, po czym można by wejść do szkoły. Autobus zatrzymał się. Wszyscy wysiadali powoli ze swoich przedziałów. Kiedy korytarz trochę opustoszał, Adrian i Piotrek wyszli z przedziału i zeszli na dół. Gdy tylko wyszedł z autobusu, spostrzegł coś niesamowitego: otóż starsze od niego dzieci spokojnie przechodziły po wodzie, nie zanurzając nawet butów.
-Kuba też tak robi!- Zawołał Piotrek.
-Chodźmy- powiedział Adrian. Oboje przeszli po wodzie i spodziewający się utonięcia Piotrek, nawet nie odczuł kropli wody.
-Kiedy trzeba przejść, woda jest mostem, a kiedy chcesz się napić albo sobie popływać jest zwykłą, płynącą rzeką- zawołał jakiś starszy od Adriana, o co najmniej trzy lata chłopak.

Rozdział trzeci
W cztery oczy z magią

Pod bramą zebrał się spory tłum, ponieważ wyglądało na to, że nikt jeszcze nie zechciał jej otworzyć. Pani Słęk mruczała do pana Stokłosy znów coś w stylu „Jeszcze parę minut”. W końcu jednak wielkie drzwi się otworzyły i można było obejrzeć cudowną salę wejściową. Po zewnętrznym wyglądzie budynku, pomimo, że był on naprawdę wielki nawet nie można było sądzić, że może się w nim mieścić coś tak cudownego. Adrian, gdy tylko wszedł, rozejrzał się. Przy jednej stronie drzwi stał posąg czarnoksiężnika z różdżką w ręce, a podpórka miała tablicę z wykutym napisem:
NAJWIĘKSZY CZARODZIEJ UCZĘSZCZAJĄCY DO SZKOŁY MAGII ADIDOSHE,
ANTONI MASZKIEWICZ
Antoni Maszkiewicz (1509-1575), największy czarodziej, który uczęszczał do Szkoły Magii Adidoshe, został wpisany na międzynarodową listę największych czarodziejów. Jest znany głównie z najlepszych wyników końcowych egzaminów i odkrycia „Sekretu ukończenia”.
Z drugiej strony drzwi był kolejny posąg, tym razem pół kota, a pół człowieka. Tablicca głosiła:
Ludziokot, największe i zarazem najbardziej agresywne niebezpieczne stworzenie. Człowiek może zamienić się w Ludziokota za pomocą kocianego eliksiru ognistego, którego składniki można znaleźć na polach uprawnych, które są własnością szkoły magii Adidoshe. Ludziokoty żyją do 200 lat i potrafią stanowić niebezpieczeństwo nawet dla ludzioszczura.
Obok następnych drzwi stały również dwa identyczne posągi, tym razem trzeba było sądzić, że są to ludzioszczury. Kolejne drzwi były już otwarte. Był to wielki pokój. Zaraz przy wejściu było poustawiane dziewięć długich stołów, każdy przedzielony na cztery części. Zobaczył z tłumu Sylwię, dlatego zapytał:
-Gdzie mam usiąść?
-Słuchaj poleceń nauczyciela- odpowiedziała lekceważąco, rozmawiając z koleżanką.
Dopiero teraz Adrian dostrzegł na podwyższeniu jeszcze jeden stół, z o wiele lepszymi siedzeniami niż dla uczniów. Przed stołem stała mównica i już widać było tego, kto ją zajmie. Pan Stokłosa znów rozmawiał z panią Słęk, trzymając jakąś teczkę. Wreszcie podszedł do mównicy.
-Cisza!- Warknął do mikrofonu.- Witam w kolejnym roku szkolnym w Szkole Magii Adidoshe. Jak wszyscy uczniowie wiedzą, w tym roku w szkole został przyjęty nowy regulamin przyjęty przez panią Słęk. Odczytam teraz go.
•    Teraz każda grupa z danej klasy, a nie klasy konkurują ze sobą. Jednakże, łączą później punkty i zależnie od klasy ich grupa otrzymuje jeszcze do stu punktów- powiedział, a potem mruknął:- Coś jak rywalizacja domów, w Harrym Potterze.
•    Przydzielanie do grup odbywa się w następujący sposób: Powyżej trzydziestu dzieci, grup trzy, powyżej pięćdziesięciu dzieci grup cztery. Jeżeli ktoś zajął miejsce w autobusie ze swoim rówieśnikiem, będzie z nim w jednej grupie.
-Jest!- Krzyknęły chórem prawie wszystkie dzieci, wystawiając pięści.
-Cisza!- Warknął ponownie pan Stokłosa.- Teraz otrzymacie nowe plany zajęć. Stół pierwszy od lewej zajmą pierwszoklasiści.
-Ale długi regulamin- mruknął Kuba do Adriana i obaj roześmiali się. Adrian zajął miejsce pomiędzy Kubą i Piotrkiem, a Piotrek obok Justyny.
-Teraz odczytam listę wszystkich nowych uczniów. Jest ich sześćdziesiąt osiem, dlatego powstaną cztery grupy: A, B, C i D- odezwała się pani Stokłosa, tak, że wszyscy zwrócili głowy w jej stronę. Zerknęła na listę i powiedziała:- Adowicz, Arleta, Adowicz, Adam- wymieniała uczniów, którzy pójdą do grupy A, B aż wreszcie w C:- Malinowski, Adrian, Stokłosa, Justyna, Przechoń, Jakub, Będziecki Piotr…
-No jednak te przedziały są ważne- powiedział Kuba do Adriana.
- No chyba tak- zgodził się z nim Adrian.
-A teraz każdy otrzyma plan zajęć- powiedziała po pięciu minutach ciszy pani Słęk. Do Adriana stołu zbliżyło się dwóch starszych uczniów trzymających po gdzieś po pięciu, jak sądził Adrian, tuzinach arkuszy pergaminu. Rozdawali je uczniom i już dochodzili do Adriana, Piotrka, Kuby i Justyny, kiedy nagle ktoś wbiegł do wielkiego pokoju i krzyknął:
-Uwaga! Duchy! Ratujcie się! Do szkoły dostały się złe duchy! Ratujcie się!
-Spokojnie, Brzękowicz!- Krzyknął pan Stokłosa. Nastawił różdżkę i w tej chwili przez ściany wpadły do sali duchy.- Degoded!- krzyknął i w tej chwili duchy rozpłynęły się w powietrzu. Chłopcy znów zabrali się za rozdawanie planów zajęć. Po chwili doszli do Adriana. Przeczytał swoją tabelkę.
Nr lekcji    Godz.    Poniedziałek    Wtorek    Środa     Czwartek    Piątek    Sobota
1    9-10    Latanie na miotle    Przemienianie    Zaklęcia    Magiczne napoje    Zaklęcia     
2    10:30-12    Zaklęcia    Przemienianie    Zaklęcia    Magiczne napoje    Zaklęcia    
3    13-14    Magiczne napoje    Magiczne napoje    Latanie na miotle     Przemienianie    
Zaklęcia    
4    14:30-16    Magiczne napoje                   Magiczne napoje    
5    23-02 w nocy              Magiczna matematyka    Magiczna matematyka         Magiczna
Matematyka

-Lekcje o północy?!- Krzyknęła z niedowierzaniem Justyna.- I ile eliksirów!
-A teraz wszyscy udadzą się do swoich sypialni!- Powiedział pan Stokłosa.
-Fajnie, że pojutrze pierwsza lekcja magicznych eliksirów- powiedziała Justyna.- Nazwałeś swoje zwierzątko?- Zapytała Adriana.
-Nie.
-To nazwij, bo na magicznej matematyce będzie ci potrzebne jego imię- powiedziała. Adrian otworzył drzwi do sypialni, która znajdowała się na ostatnim piętrze w szkole i położył się na łóżku. Wyciągnął kanapki i zjadł parę kęsów, po czym rozpakował się. Założył piżamę i znów położył się na łóżku. Po chwili ktoś zaświecił światło.
-Już leżysz!- Krzyknął Kuba.- Nie mów, że jesteś zmęczony. W wielkim pokoju o północy będzie balanga!
-Obudź mnie pół godziny przed północą- powiedział Adrian. Rozścielił łóżko, położył się i zasnął.
-Pobudka!- Krzyczał Kuba, klepiąc Adriana po policzkach.
-Która jest?- Zapytał zaspany Adrian.
-Za dwadzieścia dwunasta. Pięć minut cię budziłem i spałeś!- Powiedział Kuba.
-Jeszcze pięć minut- powiedział Adrian i zasnął.
-Chłopie, jest za dziesięć dwunasta!- Krzyknął Piotrek.- Wstawaj! Nie zdążysz!
-Co? Gdzie ja jestem?- Powiedział nieświadomy, że dostał się do Adidoshe, Adrian.
-Nie wygłupiaj się i wstawaj!- Warknął Kuba. Dopiero teraz Adrian spostrzegł, że obok jego łóżka stoi jedna czwarta dzieci z sypialni.
-Wstawaj!- Krzyczały po kolei.
-Weź się w garść i wstań!- Krzyknął zaniepokojony Piotrek.- Masz siedem minut!
-No dobra- powiedział w końcu Adrian. Zrzucił piżamę i założył zwykłe ubranie, podobnie jak to zrobili Piotrek i Kuba (Justyna założyła niesamowicie ładną i drogą sukienkę), i zszedł do wielkiego pokoju. Na dole rozbrzmiewała już rozrywkowa muzyka techno.
-Patrzcie!- krzyknęła Justyna, która właśnie pojawiła się na schodach.- Nauczyciele nie siedzą na wywyższeniu!
-Pfu!- Zarechotał Kuba.
-Jak możesz tak odnosić się do Justynki?!- Warknął Piotrek, podchodząc do dziewczyny.- Justynko, moja kochana, czy zachcesz ze mną zatańczyć?- zapytał Piotrek, a gdy tylko odeszli Kuba wybuchnął śmiechem. Adrian odszedł od niego i podszedł do kilku chłopców z ich grupy, którzy wygłupiali się, jak najszybciej robiąc obkręcaną karuzelę.
-Mogę dołączyć?- Zapytał.
-Jasne- odpowiedzieli jednocześnie chłopcy.
-Sza!- Syknął pan Stokłosa.- Witam na balu rozpoczynającym nowy rok szkolny w Szkole Magii Adidoshe. Komitet do spraw czarodziejstwa na torze Polska-Nowa Zelandia, przygotował nowy Kodeks Prawa Małoletnich Czarodziejów. Chciałbym ogłosić, iż pan Fryderyk Bohalski, były zastępca dyrektora Szkoły Magii Adidoshe dziś o godzinie 23 otrzymał podpisaną przez rzecznika do spraw czarodziejstwa w Polsce dymisję. Wcześniej był on nauczycielem magicznych napojów, teraz obejmie funkcję nauczyciela obrony przed pokusą popełnienia przestępstwa za pomocą czarów w Wyższej Szkole Magii dla Zaawansowanych Czarodziejów, Którzy Ukończyli Pełnoletność w tajnej wiosce czarodziejów o nazwie Magic Berfort’s London koło Londynu. Stanowisko nauczyciela magicznych napojów obejmie sama pani Joanna Słęk, nadal pozostając dyrektorem szkoły, a stanowisko zastępcy dyrektora szkoły…
-…obejmę ja- powiedział zły Kuba, równo z panem Stokłosom.
Bal trwał do późnego rana. W końcu wszyscy zmęczyli się. Musieli jednak złożyć jeszcze wizytę w zabytkowej kaplicy zamkowej i wziąć udział w nabożeństwie i położyli się spać. Niedzielę przespali, a w poniedziałek obudził ich dzwonek na pobudkę i głos pani Słęk.
-Wstawać, śpioszki!
Udali się na śniadanie. Po drodze natknęli się na pana Brzękowicza, który podczas rozpoczęcia roku ostrzegał przed duchami.
-Biegnijcie na śniadanie, już za piętnaście dziewiąta- powiedział zaniepokojony, ale potem ledwo słyszalnym głosem dodał:- Matko Boska, jak oni mogą pozwalać tym dzieciom tak późno chodzić na śniadanie?!
Adrian zjadł pospiesznie parę kęsów kanapek przygotowanych na śniadanie, popił herbatą i pobiegł do sypialni po torbę z przyborami i wypuścił wróbelka. Nazwał go po prostu Wróbelek. Wybiegł na dwór, gdzie mieli uczyć się latania na miotle. Wyjął swojego Berdroka 33 i porównał go ze starą miotłą nauczyciela latania na miotle. Miał on Berdroka 30, używanego i poszarpanego. Jednak w odróżnieniu od Berdroka 33, model 30 miał złoty koniec z napisem „Berdrok 30. Dystrybutor: Berdrok Polska, Adidoshul 321 Nowa Zelandia (21 km od Szkoły Magii Adidoshe). Natomiast końcówka Adriana nie miała żadnego napisu. Dosiadł miotły. Zobaczył jednak ten sam napis. Znajdował się on na rączce od miotły Adriana. Zszedł z miotły i poczekał na nauczyciela (sam jeszcze nie wiedział, kto nim będzie). W chwilę później obok niego pojawili się Kuba i Piotrek, znów po chwili Justyna i cała klasa. Adrian spojrzał na zegarek. Było już piętnaście po dziewiątej. Nagle obok niego pojawił się pan Brzękowicz.
-Jestem waszym nauczycielem latania na miotle- powiedział.- Wyjmijcie swoje egzemplarze księgi „Latanie na miotle jest najprostszą rzeczą na świecie”.
Adrian posłusznie wyjął z torby księgę i przeglądnął ją, gdy pan Brzękowicz znów odezwał się.
-Książkę otwórzcie na stronie piątej i przestudiujcie cały temat „Poznajemy miotłę”.
Wszyscy zabrali się za czytanie. Na piątej stronie była historia latających mioteł, która wyjątkowo zaciekawiła Adriana.
Latające miotły wynaleziono w X wieku. Otóż w tych to czasach społeczność czarodziejów wymyślała coraz większe zaklęcia. Pewien brazylijski czarodziej, słynący z wynalezienia między innymi słynnego i używanego przez wszystkich czarodziejów zaklęcia Pokaza przedstawił zaklęcie Exponzo. Zaczarowany nim przedmiot przylatywał do każdej osoby, która pragnęła go dostać. Pewien czarodziej u schyłku X wieku rzucił przez omyłkę na miotłę zaklęcie nie Exponzo, ale Exponco. W języku smoków oznacza to słowo „lataj”, tak, więc miotła zaczęła wykręcać się z ręki właściciela aż w końcu znużony tymi sztuczkami właściciel włożył ją między nogi by ją przenieść, ale miotła tylko podsunęła się trochę do góry i w ten właśnie sposób jej właściciel, a nazwiskiem jego było Gewana ( słowo w języku smoków znaczyło „Berdrok”) rozpoczął seryjne produkowanie mioteł Berdrok. Jednak w XVIII wieku pojawił się konkurencyjny producent, Hawana. Miotły tegoż to producenta porównywane do oryginalnych Berdroków znacznie z nim przegrywały i wyróżniały się małą oryginalnością. Aktualnie istnieje pięć producentów latających mioteł: Berdrok, Hawana, Olimpus, Kaka i Verona. Nadal najlepszy jest Berdrok. Według sporządzonego dla sklepu Mariana Korpusa rankingu:
1.    miejsce- Berdrok
2.    miejsce- Verona
3.    miejsce- Kaka
4.    miejsce- Hawana
5.    miejsce- Olimpus
Obok był projekt latającej miotły. Wyszczególniono poszczególne jej części. Adrian przeglądnął cały temat i posłuchał, co ma do powiedzenia pan Brzękowicz.
-Spróbujcie odbić się od ziemi i po okrążeniu szkoły wylądować.
Wszyscy posłusznie usiedli na swoich miotłach i odbili się. Adrian, jako że już wcześniej ćwiczył doskonale wyleciał obleciał szkołę i wylądował.
-Doskonale, panie, Malinowski! Kto pana tak nauczył latać?- Pochwalił go pan Brzękowicz.
-Ćwiczyłem- odpowiedział Adrian i uśmiechnął się. A gdy się uśmiechnął , przylecieli inni uczniowie.
-Bardzo dobrze! Za każde dziecko 5 punktów dla grupy C pierwszoklasistów!- Krzyknął nauczyciel.- Ale za pana Malinowskiego 15 punktów!
-Nieźle ci poszło- mruknęła Justyna do Adriana, kiedy szli na lekcje zaklęć. Otworzyli drzwi i ujrzeli jakiegoś obcego nauczyciela. W odróżnieniu od pana Brzękowicza przedstawił się:
-Dzień dobry. Jestem Andrzej Nowak, wasz nowy nauczyciel zaklęć.- Tu na chwilę stanął i wyciągnął swoją różdżkę.- Rad jestem ,że wszyscy posiadają potrzebne do nauki wyposażenie. Dzisiaj nauczymy się pierwszego zaklęcia w waszej książce. Otwórzcie podręczniki na stronie piątej.
Adrian pospiesznie wyjął z torby pomoce i otworzył podręcznik na pierwszym temacie.
-Dzisiejszym zaklęciem będzie „Sevala”. Zaklęcie to dwa lata temu zostało uznane za najważniejsze dla młodych czarodziei, dlatego też nauczymy się jego formuły. Nie jest ona trudna. Popatrzcie- tu machnął różdżką w dół, w lewo, w prawo i ukośnie, aby powrócić na tor na samym początku. Znów w dół, ty razem jednak mruczał:- Sevala.
Gdy tylko wykonał tę sekwencję, Kuba został unieruchomiony.
-To zaklęcie przydaję się w walce z niebezpieczeństwem, głównie ze złymi duchami. Można również wymawiać formułę zaklęcia „Degoded”, jednakże wymawianie tego czaru dozwolone jest tylko w pełni zaawansowanym czarodziejem, i to pełnoletnim czarodziejom.
-Guzik nam się przyda to „Degoded”, jak go nie można wymawiać. Do niczego jest ten Nowak…
-O mnie mówicie- za Kubą wypominającym coś nauczycielowi zaklęć stanął sam pan Nowak. Kuba zadrżał.
-To my już pójdziemy- powiedziała Justyna. Adrian do końca najbliższego korytarza patrzył na drżącego Kubę a potem, zapominając o niemiłym losie kolegi, zbiegł z przyjaciółmi na obiad. Panie z kuchni przynosiły już talerze pełne ziemniaków, patelnie z kotletami i misy z różnorodnymi sałatkami i zupami. Adrian wziął chochlę i nalał sobie rosołu, po czym wrzucił do misy makaron, a nagle wrócił Kuba.
-No i co?- Zapytała Justyna.
-Odjął nam dwadzieścia punktów- odpowiedział.
Głupek. To co ja zarobiłem na lataniu na miotle, on stracił- pomyślał Adrian.- I to o trochę więcej.
Na głos powiedział jednak tylko:
-Siadaj obok Justyny.
-Co, obrażony?- Zapytał jakiś chłopak z grupy D.
-Zamknij się- rzucił Adrian.
-O kurczę.
-Powiedziałem. Zamknij się. Nie będę powtarzał.
-Ale charakterek.
-Potem się policzymy, durniu- powiedział Adrian.
-Coś ty powiedział?!- Warknął tamten i przygotował pięść do uderzenia.- Nigdy nie zadzieraj z Patrykiem Kajakowskim!
-Sam ze mną zadzierasz- zakończył Adrian. Na następne pytanie Kajakowskiego nie odpowiedział, więc kłótnia zakończyła się. Do końca nie tylko obiadu, ale i przez resztę dnia Adrian nie odzywał się do Kuby. Bo po co, skoro niby jego, jak to Kuba się wyraził „najlepszy przyjaciel Adriana” stracił zarobione przez niego punkty. Ale był też do tego drugi powód: zadano im pracę „domową”, ale lepiej gdyby ją nazwaną „Adidoshową”. Gdy Adrian nie mógł sobie z czymś poradzić, nie pytał Kuby, któremu zadanie szło chyba najlepiej, a Justynę albo Piotrka. Jednak prace nie były trudne i od czasu do czasu wstawał z nad stołu i podchodził do Justyny zobaczyć, jaką odpowiedź napisała.
-Skończyłeś już zadanie?- Zwrócił się Kuba do Adriana, kiedy ten chował podręczniki do torby. Adriana nie odpowiedział.- Pomożesz mi?- Błagał Kuba.- Chyba nie chcesz stracić następnych dwudziestu punktów, nie?- Zapytał na poważnie.
-Dopiero co szło ci najlepiej z klasy, a już prosisz o pomoc?- Prychnął Adrian.
-Poproszę Justynę albo Piotrka- powiedział rozczarowany Kuba.
-Poszli do sypialni!- Krzyknął Adrian.
-No dobra, na poważnie: pomóż mi!- Rzucił Kuba
-Gdzie?- Zapytał Adrian. Kuba wskazał krótki referat z magicznych napoi.
-Jakich magicznych napoi używali czarodzieje w XVII wieku?- Zapytał Kuba.
-Idę właśnie do biblioteki, poczytam o tym, a potem to odrobimy- powiedział Adrian.
-Okej- odpowiedział Kuba.
Adrian wyszedł przez drzwi sypialni i zszedł po schodach, aż w końcu znalazł jakiegoś nauczyciela.
-Co ty robisz tak późno na korytarzu?!
-Chciałem zobaczyć coś w bibliotece- odpowiedział Adrian.
-Na parterze- powiedział krótko nauczyciel. Adrian czmychnął po schodach na parter a potem odnalazł drzwi z napisem „Biblioteka”. Otworzył je. W środku dominował tłum starszych uczniów. Były tu setki olbrzymich regałów. Adrian podszedł do sekcji eliksirów. Każdej księgi było jakieś pięć do dziesięciu egzemplarzy. W końcu znalazł księgę „Historia eliksirów”.
-Co chciałeś, kochasiu?- Zapytała jakaś pani, która podeszła do Adriana.
-Czy mogę pożyczyć tę księgę?- Odpowiedział też pytaniem Adrian.
-Ja się nazywasz?
-Adrian Malinowski.
Jakąś godzinę później Adrian kładł się już do łóżka. Nie mógł usnąć, bo do sypialni co chwila to ktoś wchodził, to wychodził, ale po północy już wszyscy położyli się do łóżek i wszyscy spali.

cd. wkrótce!

Wiem, że drętwe ;d.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wowwrs.pun.pl www.gangsterlife.pun.pl www.minecraftplx1.pun.pl www.akademialegionistow.pun.pl www.mithrill.pun.pl